strona główna

niedziela, 9 grudnia 2012

Seler naciowy.

Nie mogłam się do niego przekonać, ma za silny smak...
Dla mnie miał...do czasu, aż spróbowałam, podany w przepysznej sałatce i do tego  w dobrym towarzystwie:)
Poczytałam tu i tam i dowiedziałam się, że to rewelacja...

Seler naciowy pochodzi od dziko rosnącego selera na terenach Eurazji i uznawany jest za jedno z najstarszych warzyw na świecie. Wzmianki o nim znaleziono m.in. w zapiskach starożytnych Egipcjan i Greków, przez których uznawany był za roślinę magiczną oraz kojącą nerwy (sprawdzę czy działa:)).
Robi furorę wśród amerykańskich gwiazd, ponieważ jest kopalnią witamin i mikroelementów, wspomaga odchudzanie i oczyszcza organizm. Podobno ma dwa razy więcej witaminy C niż cytrusy, ma też witaminę E i z grupy B, przeciwutleniacze, które chronią skórę i organizm przed wolnymi rodnikami i nowotworami. Podobno nawilża skórę, wzmacnia włosy i nadaje skórze aksamitną gładkość...
No i już mnie kupił, tzn. ja kupiłam jego i się zajadam....
Pokrojony w ok 4-5 cm kawałki świetnie nadaje się do chrupania w tzw. międzyczasie.
W ziemniaczanej sałatce smakuje też domownikom...
Przepis jest bardzo prosty, a uciechy z jedzenia co niemiara:)
Oczywiście ilość składników zrobiłam "na oko", ale naprawdę jest smaczna.
  • 4 długie kawałki selera
  • ok 20 małych ziemniaczków (najlepsze młode, takie co gotuje sie w mundurkach i te mundurki można też zjeść:))
  • 4 jajka ugotowane na twardo
  • pół pęczka dymki
  • pół cebuli
  • ok 8 małych ogórków konserwowych
  • majonez 4 łyżki
  • musztarda 3 łyżki
  • jogurt naturalny 3 łyżki
  • sól, pieprz
  • 1 ząbek czosnku przeciśnięty przez praskę
Selera pokroiłam w bardzo cieniutkie plasterki, dzięki temu smak selera nie jest dominujący w sałatce, ale nadal jest bardzo fajnie soczysty i chrupiący, ziemniaki w grubą kostkę, a małe to tylko na pół. Ogórki w kostkę, jajka i cebula też, dymka drobniutko. Do tego sos z pozostałych składników. Najlepiej smakuje gdy potrzymamy ją trochę w lodówce.


Ale oczywiście nie obyło się bez drożdżowych bułeczek, robię je chyba już ze 3 razy w tygodniu:)
Tym razem część zrobiłam z makiem...trochę świętami zapachniało:))
A do bułeczek oczywiście pyszna kawa, w moim ulubionym kubeczku:)
Kawa z odrobiną kardamonu, imbiru, miodem i nutką chili....mmmm...pycha:))

 

A ta piosenka "chodzi" za mną cały dzień:) 


No to ruszam w dobrym kierunku...mam nadzieję:))
Spokojnego wieczoru:)
Pozdrawiam 
Monika


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz