-Proszę wymyśl coś!!! Pomóż, bo ja nie dam rady!! Trzeba się nimi zaopiekować, bo są ślepe jeszcze, a norka zburzona przez przypadek!!! Matka do nich nie wróci!!! - krzyczała przyjaciółka moja do słuchawki.
-Ale co? Ale jak? Spokojnie, co się stało, jaka norka? Komu pomóc? - zapytałam ja :)
Okazało się, że przez przypadek zniszczona została norka dzikich króliczków. Samiuśkie tam były, mamcia w terenie pewnie na polowaniu jakimś, albo wyściółkę do gniazda donieść chciała.
No i zostały sobie małe sierotki, ślepe, uszka jeszcze położone...Cóż było robić...trzeba ratować :)
Przywieźli je do nas. I tak oto córka moja, w środku lata "opiekunką" została, po "zestaw do karmienia" pobiegła i karmi maleństwa, żeby przeżyły i świat zobaczyły :)
Wyczytała zaraz w internecie co i jak zrobić, żeby im nie zaszkodzić, a pomóc, Okazało się, że nie mają jeszcze 10 dni, bo oczka otwierają coś koło tego. Uszka podnoszą jeszcze później.
I tak dwa razy dziennie króliczki dostają mleko skondensowane przez pipetkę. Trochę im zajęło, żeby załapać, że to dla ich dobra, ale jak już zaczną jeść to tak słodko to wygląda....
Sunia nasza trochę zazdrosna, ale pilnuje dzielnie, z nosem przy klatce leży.
Zapraszam więc na relację z opieki w wersji foto :)
Jeden jest wyjątkowo skoczny i ciekawski świata. Trochę to utrudnia zadanie, bo trzeba uważać, żeby mu krzywdy nie zrobić, a utrzymać w ręku do karmienia :) Ale ma długie łapki :)
Jeden jest bardzo chudy i długi, drugi jest jaśniejszy od pozostałych, a trzeci jest okrąglutki i chętni do jedzenia :)
Jeden otworzył dziś oczka...
I sunia nasza, która pilnuje dzielnie "uważaj, nie zrób mu krzywdy" :)
I przy klatce siedzi i pilnuje, i przy karmieniu....
I pewnie będzie się trudno z nimi rozstać....ale to dzikie maluszki, muszą wrócić do swojego środowiska.
Jutro moja córka wybiera się do schroniska dla zwierząt, po więcej informacji. Zdecydujemy wtedy co z nimi zrobić. A tymczasem, nakarmione słodko i smacznie śpią.
Ostatniej, pierwszej nocy z maleństwami, moja córka jak prawdziwa mama wstawała kilka razy i sprawdzała, czy wszystko u nich ok. Mam nadzieję, ze dzisiejszej nocy i ona pośpi jak one :)
Trzymajcie kciuki, żeby dzielnie dały radę
Monika
o matko kochana jakie piękne :):) choć ja ci powiem że jestem uprzedzona nieco ;) bo u nas tutaj w moich terenach to królików dzikich pełno wszędzie i niszczą moje warzywa i listki zjadają ;) no ale da się z nimi żyć da się ;) ja kiedyś znalazłam 5 malusieńkich które na naszej działce zostawiła mama.. mój pies prawie zaatakował ale zdążyłam w porę.. króliczki mama zabrała i przeniosła w inne miejsce (mama królikowa a nie moja ;)) ) Ale są przepiękne! wierzę, że ciężko będzie się z nimi rozstać!
OdpowiedzUsuńMoże faktycznie jakby je tam zostawili, to mama by po nie wróciła, a tak zabrali, przywieźli... takie maluchy wszystkie są takie słodkie ...:)
UsuńCuda,aż serce boli żeby tylko się odnalazły w tym dzikim świecie
OdpowiedzUsuńNapisz koniecznie co dalej z nimi!!!
Ograniczamy kontakt do minimum, tylko w czasie karmienia są w ręku. Mam nadzieję, że będzie dobrze, szukamy najlepszego rozwiązania :)Dam znać :)
UsuńMoniś, cudna historia. Od razu przypomniała mi się książeczka synka o zasypanej norce królików, które do domu nie mogły wrócić. Dobrze, że sie nimi zajmujecie. Ściskam Was wszystkich najmocniej na świecie
OdpowiedzUsuńNie znam tej bajki :) mam nadzieję, że się dobrze skończyła :)
UsuńPóki co wszystkie już otworzyły oczka :) i jedzą...Będzie dobrze...
wzruszyłam się... Jaka cudowna taka troska, ale ten ból rozstania...
OdpowiedzUsuńMaluszki to maluszki, trzeba pomóc znaleźć się na świecie :) Oby tylko nie zaszkodzić i żeby umiały się znaleźć w swoim środowisku...pewnie będziemy się zastanawiać co tam u nich...
UsuńTylko kobiety mają taki zmysł opiekuńczy. Trzymam kciuki za bezbolesne rozstanie dla obu stron
OdpowiedzUsuńNo sa cudne takie że aż brak słów...najgorsze będzie rozstanie i juz Wam nie zazdroszczę;(
OdpowiedzUsuńUściski;*